33-latek, który w szaleńczym rajdzie pędził BMW po Warszawie z prędkością 390 km/h, usłyszał już zarzuty. Mężczyzna nie tylko dopuścił się brawurowej jazdy, ale także opublikował w sieci nagranie ze swojego wyczynu. Jak podaje RMF FM, zarzuty dotyczą sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Co ciekawe, młodszy z zatrzymanych mężczyzn nie przyznaje się do winy.
Szaleńczy rajd i dowody w sieci
Polska sieć zawrzała, gdy we wtorek w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z nocnego rajdu BMW ulicami Warszawy. Na wideo widać, jak samochód pędzi trasą S79 z przerażającą prędkością, osiągając na liczniku aż 390 km/h. To szokujące zachowanie natychmiast wywołało oburzenie i skłoniło policję do podjęcia szybkich działań.
Funkcjonariusze błyskawicznie zabrali się do pracy i zatrzymali dwóch Polaków w wieku 33 i 38 lat.
Zarzuty i postawa oskarżonego
RMF FM podaje, że młodszy z mężczyzn, czyli kierowca, stracił prawo jazdy i został zwolniony do domu. Mimo postawionych zarzutów, mężczyzna nie przyznaje się do winy.
W sprawie zatrzymano również 38-latka, który był pasażerem podczas szaleńczego rajdu. Mężczyzna występuje w tej sprawie w roli świadka.
RMF FM precyzuje, że zarzut dotyczy podejrzenia sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. W akcie oskarżenia śledczy zapisali, że kierowca jechał z prędkością co najmniej 350 km/h i trzymał w jednym ręku telefon, co dodatkowo zwiększało zagrożenie.
Los BMW i przeszłość zatrzymanych
Samochód – BMW – został zabezpieczony i przebywa na policyjnym parkingu. Obaj zatrzymani mężczyźni to Polacy. Wcześniej nie byli notowani ani w sprawach ruchu drogowego, ani kryminalnych. Ta sytuacja budzi więc dodatkowe pytania o motywy tak brawurowej i niebezpiecznej jazdy.
Jakie dowody zostaną przedstawione w sądzie i czy kierowcy uda się uniknąć odpowiedzialności za ten szaleńczy rajd?