Elbląg, Polska – To były dwie bardzo smutne uroczystości. Mieszkańcy Elbląga są do dziś wstrząśnięci tragedią, która rozegrała się 10 sierpnia. 57-letni Marek G. zabił swoją żonę Katarzynę G., a następnie popełnił samobójstwo. Po makabrycznej zbrodni para, choć pozostawała małżeństwem, została pochowana w osobnych grobach, w zupełnie innych częściach tego samego cmentarza.
Historia, która mrozi krew w żyłach
Jak się okazało, tragedia była kulminacją trwającego od miesięcy koszmaru. Para była w trakcie rozwodu, a ich relacje były wyjątkowo napięte. Znajomi ujawnili, że Marek G. miał obsesję na punkcie kontrolowania żony, nękał ją i śledził. Na jaw wyszło nawet wstrząsające nagranie, na którym mężczyzna groził Katarzynie G.
"Nie pomogą ci kamery. I tak cię zajeb..." – mówił, zakradając się pod jej dom.
Marek G. miał sądowy zakaz zbliżania się do kobiety, a co więcej, powinien przebywać w areszcie. Decyzja o jego zatrzymaniu zapadła już w kwietniu, ale mężczyzna ukrywał się, prawdopodobnie za granicą. Wrócił niedawno, a tuż po powrocie zamordował żonę, po czym popełnił samobójstwo, używając tej samej broni.
Osobne pochówki małżonków
Katarzyna i Marek G. mieli czworo dzieci. Mimo to, po tragicznych wydarzeniach, ich pogrzeby odbyły się osobno. Najpierw, w poniedziałek, pożegnano Katarzynę G. Dzień później, w tym samym kościele, pożegnano jej męża. Jego ciało spoczęło jednak w zupełnie innej części cmentarza, co jest wymownym symbolem ostatecznego rozdzielenia małżonków, nawet w śmierci.