Mija dziewięć miesięcy od zaginięcia 24-letniej Karoliny Wróbel z Czechowic-Dziedzic. Mimo braku ciała, prokuratura konsekwentnie utrzymuje, że kobieta została zamordowana. Głównym podejrzanym w sprawie jest Patryk B., współlokator Karoliny, który ma zmieniać wersje zdarzeń i plątać się w zeznaniach.
Zaginiona matka dwójki dzieci wyszła z domu po bułki 3 stycznia i już nie wróciła. Ostatnią osobą, która widziała ją żywą, był Patryk B., który, jak twierdził, podkochiwał się w niej, ale był odrzucany. Według różnych wersji, które podaje podejrzany, Karolina miała albo utonąć w stawie po kłótni, albo uderzyć głową o krawężnik po szarpaninie. Żadna z tych wersji nie została jednak potwierdzona w śledztwie. Co więcej, Patryk B. odwołał swoje początkowe zeznania i nie przyznaje się do zabójstwa.
Mrożące krew w żyłach zeznania i brak ciała
Prokuratura w Katowicach, pomimo trudności, nadal prowadzi śledztwo w kierunku zabójstwa. Jak powiedział prokurator Aleksander Duda, "przez całe nasze postępowanie przewija się wątek zabójstwa". W rozwiązaniu zagadki nie pomogły poszukiwania ciała prowadzone przez Macieja Rokusa i Grupę Specjalną Płetwonurków RP, którzy przeszukali kilkanaście zbiorników wodnych. Kluczem do rozwiązania sprawy mogą okazać się analizy poligraficzne. Według nieoficjalnych informacji, Patryk B. miał zareagować emocjonalnie na pytanie dotyczące zabójstwa Karoliny Wróbel.
Tymczasem w sprawie pojawia się też inny, wstrząsający wątek. Mama Karoliny, pani Tatiana, wyjawiła w rozmowie z "Faktem", że jej córka miała problemy zdrowotne. Tuż przed zaginięciem, jak wspomina, mówiła o "głosach, które prowadziły ją do lasu" i o tym, że "czuje się, jakby umarła". Rodzina rozważała wizytę u lekarza, ale "nie zdążyli".
Śledztwo wciąż trwa. Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, a sprawa zaginięcia młodej matki wciąż budzi ogromne emocje. Na początku października upływa termin tymczasowego aresztowania Patryka B., a prokuratura będzie musiała podjąć decyzję o jego przedłużeniu.
źródło: fakt.pl