Rzeszów pożegnał 14-letnią Julię, która tragicznie zginęła w pożarze bloku. Grób dziewczynki na cmentarzu w Chmielniku utonął w morzu białych kwiatów, a setki osób towarzyszyły jej w ostatniej drodze. Wzruszające słowa "Julka, nie tak miałyśmy zaczynać wakacje" wypowiedziane przez jej koleżanki, oddały ogrom rozpaczy po stracie młodej dziewczyny.
Tragiczny pożar, który zabrał życie 14-latce
Dramat rozegrał się w środowy wieczór, 18 czerwca 2025 roku, na ulicy Księdza Jerzego Popiełuszki 12 w Rzeszowie. O godzinie 20:40 wybuchł pożar mieszkania starszego małżeństwa na czwartym piętrze 11-kondygnacyjnego budynku. Ogień rozprzestrzenił się po klatce schodowej z ogromną szybkością, odcinając drogę ucieczki mieszkańcom wyższych pięter.
Na miejscu natychmiast pojawiło się ponad 20 zastępów straży pożarnej, 12 zespołów pogotowia ratunkowego oraz policja. Mama Julii w momencie wybuchu ognia przebywała w mieszkaniu z Julią i jej młodszą siostrą. Kobieta wraz z córką wyszły na balkon, jednak Julia z niewiadomych przyczyn wybiegła na klatkę schodową, udając się na wyższe piętra, uciekając przed ogniem i dymem. Biegła schodami, bo windy już nie działały. Z VI piętra, gdzie mieszkała, dobiegła na klatkę pomiędzy X a XI piętrem, gdzie znajduje się łącznik z klatką obok. Tam znaleźli ją tata i wujek.
Mężczyźni natychmiast przystąpili do reanimacji. Tata wyniósł nieprzytomną dziewczynkę na zewnątrz, gdzie czynności reanimacyjne przejęli medycy. Akcja trwała ponad 30 minut. Następnie Julię zabrano do szpitala, gdzie lekarze, mimo ogromnego wysiłku, nie zdołali przywrócić jej funkcji życiowych. 14-latka zmarła.
Ostatnie pożegnanie pełne łez i symboli
25 czerwca 2025 roku o godzinie 13:00 w Kaplicy Cmentarnej w Chmielniku odbyło się ostatnie pożegnanie Julii. Na pogrzebie pojawił się tłum ludzi – rodzina, koleżanki, koledzy i znajomi. Rodzice dziewczynki, trzymając się za ręce, szli za białą trumną. Tata nastolatki niósł wielkie zdjęcie portretowe zmarłej córeczki, przepasane czarnym kirem.
Julia spoczęła na chmielnickim cmentarzu, a jej grób utonął w białych kwiatach. Kilkadziesiąt wieńców, wiązanek, małych bukietów i pojedynczych róż przykryło mogiłę dziewczynki. Wśród jasnych róż koleżanki zostawiły białego misia, który ma zostać z nastolatką. Bliscy zapalili też znicze i zostawili przed grobem gipsowego aniołka w różowej sukience. Koleżanki, których było mnóstwo, nie kryły łez podczas ostatniego pożegnania. Dziewczynki zaznaczały, że Julia zginęła tuż przed urodzinami, które miała mieć 21 czerwca.
"Nie tylko nie zdążyłyśmy świętować jej urodzin, ale umawiałyśmy się, że inaczej zaczniemy wakacje" — powiedziała jedna z przyjaciółek, oddając cały ból i rozczarowanie.
Na mogile znalazł się również wieniec od prezydenta Rzeszowa Konrada Fijołka, poruszonego tragedią dziewczynki, oraz mnóstwo wiązanek z osobistymi szarfami. „ZGASŁO TWOJE ŻYCIE, ALE NIE MIŁOŚĆ KTÓRĄ ZOSTAWIŁAŚ” – głosiła jedna ze wstęg. Kolejna szarfa mówiła: „JULECZKO ANIELE KOCHAMY CIEBIE”. Jednak ta wypełniona największym bólem, od rodziców i siostrzyczki, ukazywała bezmiar ich straty. Najbliżsi długo po pogrzebie stali przy grobie Julii, jakby nie chcieli jej zostawić samej na cmentarzu.
Rodzinie i bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Ta tragedia jest kolejnym bolesnym przypomnieniem o niszczycielskiej sile ognia. Jakie wnioski zostaną wyciągnięte, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości?