Mateusz J. przez cztery lata więził, bił, poniżał i gwałcił kobietę. Był wyjątkowo okrutny. Kiedy zasiadł na ławie oskarżonych, próżno było szukać na jego twarzy nawet cienia skruchy. Z hardą miną słuchał aktu oskarżenia, a jego powieka nie drgnęła. Ta wstrząsająca historia Małgorzaty, więzionej w przydomowej komórce pod Głogowem, porusza do głębi. Rozprawa rozpoczęła się, ale pełnomocnik pokrzywdzonej wniosła o wyłączenie jawności ze względu na drastyczny charakter sprawy.
Cztery lata koszmaru w ciemnej komórce
Historia 31-letniej Małgorzaty wstrząsnęła ludźmi na całym świecie. Kobieta poznała Mateusza J. na portalu randkowym w 2020 roku. Myślała, że ułoży sobie z nim życie, zaufała mu. Przyjechała w odwiedziny i trafiła do przydomowej komórki, w której spędziła długie cztery lata. Horror rozgrywał się w niewielkiej wsi Gaiki koło Głogowa na Dolnym Śląsku. Nikt nie widział, jaką gehennę przeżywała więziona Małgorzata. Dopiero kiedy pod koniec sierpnia 2024 roku trafiła z wybitym barkiem do szpitala, zdecydowała się opowiedzieć o tym, co przeszła przez ostatnie lata.
To, co działo się za drzwiami obskurnej komórki, jest zbyt drastyczne, żeby zdradzać szczegóły publicznie. Pełnomocnik pokrzywdzonej złożyła wniosek o wyłączenie jawności rozprawy, a sąd, po krótkiej przerwie, zdecydował się utajnić proces ze względu na dobro samej Małgorzaty.
Poruszające słowa prokuratora i szokująca obojętność oskarżonego
Prokurator Artur Socha odczytał akt oskarżenia, pomijając najbardziej okrutne szczegóły, jednak nawet te fragmenty wywołały ogromne poruszenie na sali sądowej.
"Oskarżony bił ofiarę pięściami, deską, pałką i gumowym wężem ogrodowym. Gwałcił ją ze szczególnym okrucieństwem. Część gwałtów nagrywał telefonem komórkowym" — opisywał prokurator Artur Socha. — "Kobieta była w tak złym stanie psychicznym, że próbowała się targnąć na własne życie. Ponadto była głodzona, bez dostępu do bieżącej wody i więziona".
Na sali oskarżonych zabrakło poszkodowanej Małgorzaty. Spojrzenie w twarz swojemu oprawcy mogłoby być dla niej nie do zniesienia.
"Poszkodowana powoli dochodzi do siebie i jest w trudnej sytuacji osobistej. Nie widzieliśmy potrzeby wzywania jej na dzisiejszą rozprawę, ponieważ wcześniej została przesłuchana" — powiedział prokurator przed rozpoczęciem rozprawy.
35-latek, Mateusz J., wysłuchał aktu oskarżenia z zaskakującą obojętnością. Okrucieństwa, których się dopuścił, nie robiły na nim żadnego wrażenia. Próżno było szukać na jego twarzy żalu czy skruchy. Mateuszowi J. grozi kara od 5 lat więzienia do dożywocia.
Ten proces ma szansę naświetlić ciemne strony ludzkiej natury i przypomnieć o tym, jak ważne jest, aby nikt nie pozostawał obojętny na krzywdę drugiego człowieka. Czy sprawiedliwość wymierzy Mateuszowi J. najwyższą z możliwych kar?