Historia, która przez niemal cztery lata trzymała w napięciu całą Nową Zelandię, dobiegła końca, pozostawiając za sobą tragiczny bilans. "Buszman", jak media nazwały Toma Phillipsa, ojca-survivalowca, którego odysea w buszu zakończyła się w dramatycznych okolicznościach, został zastrzelony przez policję. Jego troje dzieci – Jayda, Maverick i Ember – są już bezpieczne, jednak ich odnalezienie wiąże się z gorzką nutą śmierci ojca. To finał, który choć przynosi ulgę matce, nie pozwala zapomnieć o brutalnym epilogu.
Przez lata, od grudnia 2021 roku, Tom Phillips ukrywał się w gęstych, nieprzeniknionych lasach Nowej Zelandii po konflikcie z matką dzieci, dotyczącym opieki. Wykorzystując swoje nadzwyczajne umiejętności przetrwania w dziczy, był w stanie skutecznie unikać stróżów prawa. Ta ucieczka od cywilizacji stała się jego sposobem na życie, a zarazem wieloletnim koszmarem dla matki, która wiodła życie w nieustannej niepewności co do losu swoich pociech. Czy są bezpieczne? Czy mają co jeść? Te pytania towarzyszyły jej każdego dnia, a odpowiedź na nie wydawała się nieosiągalna.
Pościg i tragiczny finał
Przełom w śledztwie nastąpił dopiero we wrześniu 2025 roku, po opublikowaniu przez policję nagrania z monitoringu, na którym widać było zamaskowanego Phillipsa i jedno z dzieci, próbujących włamać się do sklepu w małej miejscowości Piopio. To właśnie ten akt desperacji doprowadził do finałowego pościgu.
We wczesnych godzinach poniedziałkowego poranka, po kolejnym zgłoszeniu o włamaniu w Piopio, policja natknęła się na Phillipsa, który poruszał się czterokołowcem wraz z jednym z dzieci. Aby go zatrzymać, funkcjonariusze użyli kolców. Kiedy pierwszy z nich zbliżył się do unieruchomionego pojazdu, Phillips otworzył ogień, raniąc go ciężko. Postrzelony policjant został natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie przeszedł pilną operację.
W odpowiedzi na atak, na miejsce wezwano dodatkowe patrole, a sytuacja eskalowała w wymianę ognia. To właśnie wtedy Tom Phillips został śmiertelnie postrzelony. Dziecko, które znajdowało się z nim na czterokołowcu, natychmiast trafiło pod opiekę policji. Dwie pozostałe pociechy odnaleziono później w odległym obozie, żywe i bez szwanku.
Chociaż matka wreszcie odetchnęła z ulgą, widząc, że jej dzieci są całe i zdrowe, tragiczny epilog tej sagi na zawsze naznaczy jej wspomnienia. Długoletnia niepewność, lęk i tęsknota zakończyły się, ale w ich miejsce pojawił się ból po stracie ojca, który, choć podjął desperackie kroki, nie zdołał uniknąć przeznaczenia. Ta historia przypomina, że nawet w najmroczniejszym lesie, światło nadziei na powrót bliskich może w końcu zabłysnąć, choć nie zawsze w taki sposób, w jaki byśmy tego oczekiwali.