"Na świecie są drapieżcy i ofiary – ja postanowiłem zostać tym pierwszym" – te słowa 22-letniego Mieszka R. wstrząsnęły salą sądową. W piątek (9 maja) sąd aresztował go na trzy miesiące za bestialskie zabójstwo pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego. Prokurator ujawnia: "Uważał, że dopiero zabijając, stanie się kimś ważnym".
"Zabić, by stać się drapieżnikiem" – makabryczna motywacja
Podczas przesłuchania Mieszko R. przyznał się do winy, ale jego wyjaśnienia przerażają bardziej niż sam czyn. "To nie była zemsta ani plan – po prostu w pewnym momencie uznał, że musi kogoś zabić, by udowodnić swoją siłę" – relacjonuje prokurator Kamil Kowalczyk.
Ofiara – 53-letnia Małgorzata D. – była przypadkowa. Mężczyzna zaatakował ją siekierą na terenie UW, a gdy ochroniarz próbował interweniować, ciężko go ranił. "Nie okazał ani śladu skruchy" – dodaje śledczy.
Czy to zaburzenia, czy czyste zło? Kluczowa ekspertyza psychiatryczna
Prokuratura nie wyklucza, że Mieszko R. mógł działać pod wpływem zaburzeń psychicznych. Wkrótce zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej, która odpowie na pytanie:
-
Czy był poczytalny w chwili zbrodni?
-
Czy jego "filozofia drapieżcy" to wynik choroby, czy skrajnej dehumanizacji?
Jeśli eksperci uznają go za poczytalnego, grozi mu dożywocie.
"Ofiara nie miała szans" – szczegóły, które bolą
Śledczy podkreślają:
-
Atak był nagły i brutalny – kobieta zginęła na miejscu.
-
Mieszko R. znieważył zwłoki, co dodatkowo zaostrza zarzuty.
-
Nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków – wynika z badań.
Rodzina ofiary domaga się najwyższej kary. "To nie był człowiek, tylko potwór" – mówi wstrząśnięta siostra zamordowanej.