Maja Bohosiewicz oddała pieniądze z "Tańca z Gwiazdami" na fundację. Spotkała się z ostrą krytyką
Maja Bohosiewicz, uczestniczka nowej edycji "Tańca z Gwiazdami", przekazała pieniądze za swój udział w show na cele charytatywne. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, influencerka przeznaczyła zarobione środki, w tym kwotę 18 tys. zł z pierwszego odcinka, dla Fundacji Herosi, która wspiera chore dzieci. Pomimo szlachetnego gestu, w komentarzach pod jej postem pojawiły się krytyczne głosy, na które Bohosiewicz postanowiła stanowczo odpowiedzieć.
Już na początku show Bohosiewicz podkreślała, że nie zależy jej na zarobkach, a na "czystej przyjemności" i sportowym wyzwaniu. Po zatańczeniu quickstepa i otrzymaniu 28 punktów, zrealizowała obietnicę, przekazując czek na rzecz fundacji. Wraz ze swoim partnerem, Albertem Kosińskim, odwiedziła nawet podopiecznych fundacji w szpitalu.
"Pomaganie w ciszy jest najwspanialsze"? Gwiazda odpowiada!
Choć pod wpisem pojawiło się wiele pozytywnych komentarzy, w tym od Olgi Frycz, partnerki Kosińskiego, która napisała, że "daje piękny przykład", niektórzy internauci postanowili skrytykować publiczne ogłoszenie pomocy.
"Czynienie dobrych gestów w ciszy jest najwspanialsze. Kropka" – napisała jedna z komentujących.
Maja Bohosiewicz nie pozostała obojętna. Zdecydowała się na ostrą ripostę, broniąc swojej decyzji i argumentując, że zasięgi można wykorzystywać w dobrym celu.
"Nie, Joasiu. Czynienie dobrych gestów jest po prostu wspaniałe. Jeśli ty chcesz robić w ciszy, to rób. A ja, oprócz pieniędzy, podzielę się zasięgami - bo skoro możemy te zasięgi wykorzystywać do napędzania konsumpcjonizmu, to tym bardziej możemy do napędzania dobrych gestów" – odpowiedziała gwiazda.
Komentarz redakcji Bazowo: Czy dobro zawsze potrzebuje rozgłosu?
Debata, którą wywołała Maja Bohosiewicz, jest idealnym odzwierciedleniem dylematów współczesnego świata, w którym dobroczynność przenosi się do mediów społecznościowych. Z jednej strony, pomoc w ciszy jest postrzegana jako najbardziej szlachetna i bezinteresowna. Z drugiej, publiczne nagłaśnianie takich akcji może zainspirować innych i zwiększyć świadomość na temat potrzebujących. Czy w dobie internetu czynienie dobra bez rozgłosu ma jeszcze sens, skoro można to wykorzystać, by pomóc na znacznie większą skalę? Maja Bohosiewicz swoją ripostą udowodniła, że w jej mniemaniu, dobro, które jest nagłośnione, to dobro pomnożone. Pytanie, czy zgadzacie się z tym poglądem?