Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan postanowili wybrać się z synami na długo wyczekiwany urlop do Turcji, ale ich podróż rozpoczęła się od serii dramatycznych komplikacji. "Mrs. Drama" wraz z mężem i dziećmi przeżyli prawdziwy lotniskowy koszmar, o czym rozemocjonowana Małgosia opowiedziała na InstaStories. "Cyrki takie od rana. Humory średnie, awantury" – podsumowała ich przygody celebrytka.
Seria Niefortunnych Zdarzeń na Lotnisku
Małgosia podzieliła się insta-relacją z lotniska, gdzie poinformowała liczne grono obserwujących, że natrafili wraz z rodzinką na poważne komplikacje. Cała historia rozpoczęła się, gdy okazało się, że Radzio zapomniał pokrowców z marynarkami z domu. Ale to był dopiero początek lawiny nieszczęść.
"Absurd i jeden wielki koszmar. Przypominam, że mieliśmy wylecieć o 8, a jest 12 i my nadal jesteśmy na lotnisku. Nie wiem nawet, jak opowiedzieć Wam tę historię, żeby było logicznie." – zaczęła Małgosia. – "Wszystko zaczęło się od tego, że Radzio zapomniał pokrowca z marynarkami z domu. No więc, jak ta lawina ruszyła, zamieszanie się zrobiło, pełno toreb, jeszcze spotykamy znajomych i jak już siedliśmy w samolocie, Radzio zadaje pytanie: a gdzie jest Twoja kabinówka?"
"Wyskakuję z Prawie Lecącego Samolotu"
W tym momencie wkroczył Tadek, syn Radosława, który był odpowiedzialny za kabinówkę. Kiedy okazało się, że walizki nie ma, Małgosia nie miała wyboru. "I w tym momencie Tadek, który, przypominam, był odpowiedzialny za tę kabinówkę, robi się cały blady i mówi, że też nie wie, gdzie ona jest, więc ja wyskakuję z prawie lecącego samolotu i biegnę jej szukać." – relacjonowała celebrytka. Co więcej, Rozenek przypadkiem zabrała ze sobą dokumenty reszty rodziny, bez których i tak nie mogliby polecieć, więc całą familię wyproszono z pokładu.
"Ogółem nikt nie zauważył, że nie mam walizki... A ja przebiegłam całe lotnisko, żeby ją znaleźć. Jedyne, co dobre z tego wszystkiego, to to, że formę mam olimpijską. Szukałam po wszystkich sklepach, w których byliśmy. No i jak ja nie wracałam, bo szukałam tej walizki, wyprosili Radzia z dziećmi z samolotu. Okazało się, że nie odebraliśmy tej walizki z security. W amoku wzięliśmy wszystkie torby oprócz tej jednej i przez półtorej godziny, spacerując po lotnisku, nie zauważyliśmy, że jej nie ma. A dlaczego wyprosili Radzia z dziećmi z samolotu? Bo zabrałam ich paszporty. No więc musieli wyładować z samolotu nasze bagaże." – kontynuowała swoją barwną opowieść Małgosia.
Od Overbookingu do Szczęśliwego Końca
Znalezienie innego lotu do Turcji wcale nie było łatwe. Gdy już się udało, okazało się, że jest overbooking i wcale nie było pewne, że w ogóle polecą. "Więc jesteśmy na etapie, w którym wysadzili nas wszystkich z samolotu. Ogólnie cyrk, bo nie ma biletów do Turcji, więc lecimy przez Kraków i myśleliśmy, że tu nasza przygoda się skończyła, ale! Jak już kupiliśmy bilety, w międzyczasie opowiedziałam wszystkim o tej akcji, i jak już sobie siedzieliśmy i czekaliśmy na lot, okazało się, że jest overbooking i czekamy w kolejce, bo może ktoś nie przyjdzie (wszyscy przyszli). Cyrki takie od rana. Humory średnie, awantury. Robi nam się krucho z czasem, bo w Krakowie musimy odebrać bagaż i ponownie go nadać do Turcji."
Jeśli przez chwilę zmartwił Was niepewny los tureckich wakacji Majdanów, to uspokajamy – na szczęście wszystko dobrze się skończyło i wygląda na to, że Małgosia i reszta rodziny jednak tam dotarli. Celebrytka poinformowała o tym zaledwie chwilę później. "UDAŁO SIĘ! Ale nie siedzimy koło siebie, chociaż po dzisiejszym dniu może to i lepiej" – "śmieszkowała" na koniec.
Jakie są Twoje najlepsze wskazówki, aby uniknąć podobnych "lotniskowych koszmarów" podczas podróży z rodziną?