"Widzieliśmy krew spływającą po ekranie..." – fani w szoku po dramatycznej transmisji, która zakończyła się tragedią. 23-letnia Valeria Marquez nie żyje.
Krew na żywo, krzyk i cisza
W środę wieczorem tysiące osób stało się mimowolnymi świadkami morderstwa. Valeria Marquez, popularna meksykańska tiktokerka, prowadziła zwykłą transmisję, gdy nagle... rozległy się strzały. Kamera zarejestrowała ostatnie chwile jej życia – potem tylko krew spływająca po biurku i przerażona twarz osoby, która podniosła telefon.
"Przyszła paczka, potem zabójca"
Jak wynika z wstępnych ustaleń:
🔫 Napastnik wręczył jej przesyłkę, a chwilę później oddał śmiertelne strzały
💔 To już drugi taki przypadek w tygodniu – kilka dni wcześniej zamordowano kandydatkę na burmistrza podczas jej live'a
📈 W Meksyku co 5 godzin ginie kobieta – w 2024 roku odnotowano już 162 femicydy
"200 tysięcy fanów, zero ochrony"
Valeria miała prawie 200 tys. obserwujących na TikToku i Instagramie. Mimo to:
🚨 Nie zgłaszała żadnych gróźb
👮 Władze twierdzą, że nie widziały zagrożenia
😡 Organizacje kobiece oskarżają rząd o bierność wobec plagi femicydów
"To nie był wypadek. To systemowa przemoc" – piszą wściekli Meksykanie pod hashtagiem #JusticiaParaValeria.
💔 Czy śmierć Valerii wstrząśnie wreszcie meksykańskimi władzami?