Skandaliczne zachowanie Łukasza Żaka w sądzie. Tak odezwał się do sędziego, a potem rzucił długopisem!
W sądzie trwa proces w sprawie makabrycznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w którym zginął 37-letni mężczyzna, a jego rodzina została poważnie ranna. Na ławie oskarżonych zasiada Łukasz Żak, który zdaniem prokuratury jechał z ogromną prędkością i przejechał na czerwonym świetle. Najnowsze zeznania świadków pogrążają oskarżonego, co doprowadziło do skandalicznego wybuchu arogancji na sali sądowej.
Nowe światło na sprawę rzucił świadek, który zeznał, że przed wypadkiem widział, jak auto marki Arteon, prowadzone przez Żaka, gwałtownie ruszyło i przejechało na czerwonym świetle. Potem kierowca zauważył ten sam samochód na kolejnych światłach, gdzie ponownie ruszył z piskiem opon.
Zostawił ranną i uciekł
Świadek ujawnił również, że na miejscu wypadku w pierwszej kolejności zauważył Pauliny, ówczesną dziewczynę Żaka, leżącą ranną na jezdni. Kiedy chciał jej pomóc, usłyszał, jak ktoś krzyczał, aby tego nie robił. Jak się okazało, ranna kobieta została porzucona, a Łukasz Żak uciekał z miejsca zdarzenia. Zeznania świadków potwierdziły, że w ucieczce pomagali mu jego koledzy, którzy też są objęci sprawą.
Łukasz Żak nie wytrzymał. "Niech pan mi nie przerywa!"
Gdy sędzia prowadzący rozprawę zwrócił się do Łukasza Żaka w związku z jego agresywną jazdą, oskarżony nie wytrzymał. Ostentacyjnie podirytowanym tonem zaczął zadawać pytania świadkowi, dopytując "co to znaczy szybka jazda?". Kiedy sędzia Maciej Mitera zabrał głos, by przerwać jego aroganckie pytania, Żak, rzucając długopisem, oświadczył, że nie ma więcej pytań.
Komentarz redakcji Bazowo: Bezczelność, która nie zna granic
Zachowanie Łukasza Żaka w sądzie jest kolejnym dowodem na to, że oskarżony zdaje się nie przejmować powagą sytuacji. Po ucieczce z miejsca wypadku i pozostawieniu rannej kobiety, teraz na sali sądowej daje popis arogancji, atakując świadka i sędziego. Takie zachowanie nie tylko świadczy o braku szacunku do sądu, ale też o braku jakiejkolwiek skruchy. To bolesny przykład, że niektórzy ludzie, nawet w obliczu tak poważnych zarzutów, nie są w stanie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny.