Dziś, 8 września, w Warszawie odbyło się ostatnie pożegnanie Stanisława Sojki, jednego z najwybitniejszych artystów polskiej sceny muzycznej. Legendarny wokalista, którego życie i twórczość splotły się z jazzem, poezją śpiewaną i muzyką klasyczną, spoczął na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Jego śmierć, nagła i niespodziewana, wstrząsnęła polską publicznością oraz światem artystycznym, rzucając cień na festiwal w Sopocie, gdzie miał wystąpić w ramach hołdu dla zmarłych ikon.
Odejście artysty, autora niezapomnianego hitu „Tolerancja (na miły Bóg)”, miało miejsce 21 sierpnia, zaledwie kilka godzin przed planowanym koncertem „Orkiestra Mistrzom”. Sojka zasłabł podczas przygotowań do występu i mimo natychmiastowej interwencji medycznej w szpitalu, lekarzom nie udało się uratować jego życia. Wiadomość o tragedii doprowadziła do przerwania transmisji festiwalowej, co tylko podkreśliło skalę szoku i żalu.
Walka o życie: Dwie choroby i nałóg, które niszczyły go od środka
Jego kariera, pełna sukcesów i artystycznych triumfów, ukrywała osobistą, cichą walkę o zdrowie. Choć oficjalna przyczyna śmierci nie została jeszcze podana, a prokuratura bada sprawę, wiele wskazuje na to, że artysta od lat mierzył się z poważnymi schorzeniami, w tym z nieuleczalną chorobą oraz wyniszczającym nałogiem.
Stanisław Sojka od lat zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Kilka lat temu, ważąc 123 kilogramy, podjął odważną walkę z otyłością, gdy po badaniach wykryto u niego cukrzycę typu 2. Chorobę, którą miał już w rodzinie. Zdecydował się na drastyczną zmianę nawyków żywieniowych i udało mu się zrzucić ponad 30 kilogramów. Jak sam wspominał w wywiadzie dla „Twojego Stylu” z 2023 roku, to przebudzenie dało mu siłę i nadzieję, że można „naprawić” swoje zdrowie, nawet w dojrzałym wieku.
Niestety, na cukrzycy jego problemy się nie skończyły. Przez ponad cztery dekady był nałogowym palaczem. Ten wyniszczający nałóg doprowadził do diagnozy przewlekłej choroby obturacyjnej płuc. Mimo że w 2018 roku rzucił palenie, a lekarz zasugerował, że w ciągu 15 lat jego stan może się poprawić, skutki wieloletniego nałogu były nieodwracalne.
Tragiczny finał życia Stanisława Sojki przypomina nam, jak kruche jest życie i jak wielką cenę płacimy za lata zaniedbań. Choć oficjalne wyniki sekcji zwłok i badań histopatologicznych, które mają wyjaśnić przyczynę śmierci, wciąż nie są znane, to osobista walka artysty o zdrowie pozostanie symbolem siły, ale i przypomnieniem o konsekwencjach. Był legendą, która walczyła do końca, a teraz jego muzyka będzie trwać wiecznie jako testament niezłomności i talentu, który przekroczył wszelkie granice.