Piotr Adamczyk, znany polski aktor z doświadczeniem w Hollywood, w szczerej rozmowie zdemaskował prawdę o pracy za oceanem. Choć zagrał w głośnym serialu Marvela "Hawkeye", jego relacja burzy wyobrażenia o łatwych milionach i hollywoodzkim glamourze.
"Figurka Marvela to mój Oscar" - skromne trofea polskiego aktora
✔ Jedna z nielicznych materialnych pamiątek po amerykańskiej przygodzie to figurka Marvel Legends z jego podobizną
✔ Żadnych wielkich gaży: "Tylko gwiazdy pierwszej wielkości zarabiają fortuny" - podkreśla
✔ Codzienność większości aktorów: praca dorywcza jako kelnerzy czy kierowcy Ubera
Szok kulturowy na planie: "Przestań przepraszać!"
Adamczyk opisał fundamentalne różnice w mentalności:
-
Amerykańska ekipa kategorycznie zabroniła mu przepraszać za pomyłki ("Wszystko, co robisz, jest super!")
-
Sissy Spacek chwaliła go bez powodu - początkowo podejrzewał, że to z politowania
-
Musiał oduczyć się polskiego samokrytycyzmu na rzecz amerykańskiego "fake it till you make it"
Prawdziwe koszty "american dream"
✔ Inwestycja wizowa i mieszkaniowa w LA potrafi pochłonąć dziesiątki tysięcy dolarów
✔ 90% aktorów w mieście to osoby czekające na castingi, utrzymujące się z dorywczych prac
✔ Polski akcent w Marvelu? To raczej ciekawostka niż przepustka do kariery
"W Polsce myślicie, że jak się pojawię w Marvelu, to od razu jadę rolls-royce'em. Tymczasem w LA dalej jeździłem swoim starym hyundaim" - żartował aktor, podkreślając, że nawet udział w głośnej produkcji nie gwarantuje finansowego sukcesu.
Czy jego doświadczenia ostudzą marzenia młodych aktorów? Adamczyk nie zniechęca, ale radzi trzeźwe spojrzenie: "Hollywood to nie skarbonka, tylko pole bitwy, gdzie nawet statyści mają doktoraty z aktorstwa".