Eurowizja 2026 może okazać się najkrótszym i najbardziej kontrowersyjnym konkursem w historii. Powód? Udział Izraela, który od dwóch lat wywołuje burzę w świecie muzyki i polityki. Organizatorzy przewidują, że bez względu na podjętą decyzję, może dojść do masowych rezygnacji ze strony państw członkowskich Europejskiej Unii Nadawców (EBU).
Konflikt toczy się na dwóch frontach. Z jednej strony, kraje takie jak Islandia, Irlandia, Belgia, Hiszpania i Słowenia domagają się wykluczenia Izraela. Fani i artyści podpisują apele, argumentując, że kraj wykorzystuje Eurowizję jako narzędzie propagandowe, a jego wysokie wyniki w televotingu budzą podejrzenia o manipulacje.
Z drugiej strony, na jaw wychodzą szokujące doniesienia, że Niemcy i Włochy miały zagrozić wycofaniem się z konkursu, jeśli Izrael zostanie usunięty bez jasnych podstaw prawnych. Z ich stanowiskiem solidaryzują się również Austria, Szwajcaria, Grecja i Cypr.
Co z Polską? Cisza przed burzą
W obliczu tak dramatycznego rozłamu, jedno z kluczowych pytań brzmi: jakie stanowisko zajmie Polska? Oficjalny nadawca, TVP, nie potwierdził jeszcze udziału w Eurowizji 2026. Czy weźmie pod uwagę głosy fanów, którzy w większości popierają wykluczenie Izraela? A może dołączy do państw, które stawiają ultimatum?
Ostatnie chwile na podjęcie decyzji
Niezależnie od tego, jak potoczy się sprawa, 70. Konkurs Piosenki Eurowizji odbędzie się w Wiedniu. Półfinały zaplanowano na 12 i 14 maja 2026 roku, a finał na 15 maja. EBU ma zaledwie kilka miesięcy na podjęcie decyzji, która może zmienić Eurowizję na zawsze.
Czy Eurowizja 2026 przejdzie do historii jako symbol podziału, czy też uda się znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich?